Dwa w jednym!

To, że opisy Polonii II Bielany są opóźnione w rozwoju to wiadomo było od zawsze. Natomiast w tym tygodniu wchodzimy na nowy poziom, jako że w meczu z Feniksem Pławna, który odbył się... tydzień temu, działy się rzeczy, o których nie sposób nie wspomnieć. Dlatego dzisiaj podwójna dawka niedorozwinięcia. Zapnijcie pasy, jedziemy.
Generalnie w poprzedniej rundzie Feniks po hmm... bardzo ciekawym meczu, wpierdzielił nam pięć zirko, toteż zgodnie stwierdziliśmy, że są najgorszą drużyną w lidze i na Bielanach gramy o punkty. I ten kto przyszedł na boisko to na pewno się nie zawiódł, jako że takiego starcia tytanów to na Estadio Bielany dawno nie było. Do teraz nie wiem kto był bardziej dramatyczny, ale generalnie potwierdziło się, że w B-klasie indywidualności są ważniejsze niż kolektyw. A jako że Bielany bez wsparcia A-klasy nie mają indywidualności, a kolektyw to może mamy, ale na grillu po meczu, to Feniks w pełni skorzystał z usług swojego napastnika. I może jego waga zbliżała się niebezpiecznie do liczby trzycyfrowej, a wiek do połowy tej liczby, to robił nas jak chciał. Nawet na szybkość. Bardziej niedźwiedź niż kot, ale za to prawdziwy grizzly. Feniks ostatecznie strzelił co miał, a czego nie miał to również strzelił za sprawą samobója naszego miśka – Kuby Luberdy – toteż wynik zatrzymał się na 4-5 dla Pławnej. A skoro już jesteśmy przy zwierzętach to okazuje się, że B-klasa potrafi naprawdę zaskoczyć. To, że na boisko wbiegają psy to się zdarza. Dzieci też. Ale że nagle przez bojo będzie popylała przestraszona sarna tego się nikt nie spodziewał. Sędzia – nawiasem mówiąc rudy, co zostało od razu dosyć głośno odnotowane przez zawodników – przytomnie przerwał mecz i rozpoczęło się konsylium piłkarskie, co z biednym zwierzęciem zrobić. A jako iż boisko jest prawie w całości ogrodzone, problem był niełatwy do rozwiązania. Gdyby to Polonia grała z Polonią, sarenka hasałaby po placu gry do dzisiaj, jako że „szlachta z Wrocławia” ze zwierzętami ma do czynienia tylko w grach komputerowych. Ewentualnie na Animal Planet. Zawodnicy z Pławnej natomiast zorganizowali wspólne zaganianie zwierzaka do rogu, którego udało się zamknąć w bramce treningowej, a następnie bez zbędnych ceregieli, zawodnik Pławnej złapał sarnę w pół i nie zważając na wierzganie zwierzęta wyniósł ją na pole. I jak my mieliśmy z nimi wygrać?!
Generalnie rzecz biorąc to te dwa tygodnie to niezłe jaja. Zaczęło się od wygranej Borka Strzelińskiego 4-3 z Karszowem, która była ich pierwszym zwycięstwem w sezonie. I tak, po dwudziestu trzech meczach bez zwycięstwa, w Borku musiało odbyć się prawdziwe święto, skoro jadąc tydzień później właśnie przez Borek na mecz z Chociwelem, wdzieliśmy, że niektórzy na chodnikach byli dalej nawaleni. Karszów natomiast po tej porażce chyba skończył karierę, bo mecz z Błękitnymi Pustków Wilczkowski skończył się wynikiem... 0-20.
Skoro już jesteśmy przy Chociwelu to trzeba przyznać, że jest tam prawdziwa Liga Mistrzów. Po pierwsze witają nas dobre rapsy: „Chłopaki z Chociwela”. Po drugie wychodząc na mecz gra hymn Ligi Mistrzów. Po trzecie na trybunach wyzywają sędziego i zawodników (chyba nie tylko gości). Niestety „chłopaki z Chociwela” nie spodziewali się, że mieszczuchy z Bielan w rap grze czują się akurat całkiem dobrze i tak „chłopaki z Bielan” podjęli beef i w trzy minuty wyczerpali temat strzelając trzy gole. 40’, 41’ i 42 minuta i z 1-0 robi się 1-3 dla Polonii II Bielany. P-p-p-prosty przekaz. Ostatecznie wygrywamy 2-4, mimo że Mano przejął od Worka darcie japy i wydarł od sędziego dwie żółte kartki, a Dudi mimo problemów żołądkowych i bycia na czczo, był jednym z najlepszych na placu.
Jurek z Kubą dobrze bawią się na ławce
To były piękne dwa tygodnie!
Komentarze